wtorek, 23 października 2012

Jeszcze bez zdjęć... ale już niedługo!

Ale dostałam trafione prezenty urodzinowe w tym roku! Wszystkie się wkrótce przydadzą i prawie każda ma akcent karaibski, no bo tak:
- od Męża książka „Cień wiatru” - chętnie przeczytam jeszcze raz. „Wiatru”, zauważcie :)
- od Mężowej Mamy – pasek ze śmiesznymi koralikami, taki trochę jak spod palmy :)
- od Przyszłej Chrzestnej Mojej Córki, czyli po prostu naszej Agnieszki – koraliki gorące, że hej! :)
- od mojej Mamy – książka „Wałkowanie Ameryki” Wałkuskiego (jak by nie było będziemy bliżej Ameryki niż kiedykolwiek. No może nie licząc momentów, kiedy zażeramy się frytami z keczupem), chusta piękna i masa krzyżówek – a jeszcze dziś rozglądałam się w kiosku za „Rewią rozrywki” pod tym kątem.
Dziękuję, wszystko zję!
Ten 21 to wprawdzie wczoraj był, ale korzystając z okazji zamieszczę pozdrowienia dla dwóch Ul, naszych dobrych duchów w czasie przygotowań do tej wyprawy i nie tylko, które miewają imieniny w dniu moich urodzin: Ulo! Dzięki za pomysł z blogiem (taaaak, to ona :)) i trzymaj się mocno każdej liny! Urszulo! Dzięki za baje, entuzjazm i do zobaczenia na lotnisku! :)

W najbliższym dniach spodziewam się kuriera z naszą nową ładowarką do aparatu (jak tylko przyjdzie, znajdziemy starą). Rysiek jest teraz rozbrajający, a Jagnię coraz bardziej urocze, a my nie mamy możliwości uwiecznienia tego w żaden sposób, bo ładowarka w drodze, mój aparat w telefonie w ogóle już nie reaguje na klikanie w ten przycisk od robienia zdjęć, a Adrianowi się zbuntowała karta pamięci w jego telefonie, więc też niczego nim nie zdejmie. Się uwzięło. Ale niech no tylko naładuję aparat! Blog zakwitnie! Zrobimy też zdjęcia Babciom i Dziadkom i je ze sobą weźmiemy, żeby się dzieci w lutym z krzykiem nie rzuciły do ucieczki na widok jakichś Państwa wyciągających do nich ręce z szerokim uśmiechem. Okrutne, ale w końcu 3 miechy to dla Rycha jakaś 1/10, a dla Jagienki – 1/3 życia. Dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz