Przenieśliśmy się do innej zatoczki
przy Gwadelupie i strasznie było gorąco, więc najpierw przez pół
dnia leżeliśmy plackiem i nic nam się nie chciało. Potem chłopaki
(znaczy moje dwa chłopaki: duży i mały) wskoczyły do wody,
pochlapać się przy burcie. Przyznam, że też próbowałam, ale
jednak pomimo pięknej pogody strach przed tym, że dno tak daleko i
że wieje wiatr (choć mały), paraliżuje mnie w takich sytuacjach
na tyle, że nie odczuwam najmniejszej przyjemności z kąpieli w ten
sposób. Gdy dno mam w zasięgu, np. przy plaży czy na basenie,
potrafię pływać. A tu nie. Niby wiem, że ponton jest blisko i
mogę się go w każdej chwili złapać, ale problem polega raczej na
tym, żeby go w ogóle puścić... Tymczasem umiejętność
swobodnego poruszania się w każdej wodzie wydaje się tu dla
wszystkich pozostałych, łącznie z uczniami, naturalna, jak
umiejętność jazdy na rowerze. Zawsze myślałam, że to raczej
strach przed wodą jest oczywisty, a dobrze pływać i nurkować
potrafią zapaleńcy (tak jak nie każdy umie np. się wspinać), ale
chyba jednak tak nie jest.
No ale nieważne: gdy w końcu
zachciało nam się ruszyć tyłki z gorącego pokładu, Adrian
pożyczył od kolegi płetwy, maskę i rurkę, wzięliśmy ze sobą
Kaczkę, Basię, Krzysia i Elę (nasza nowa załogantka,
jachtostopowiczka, która dołączyła do nas dzień wcześniej i
płynie z nami na Martynikę) z podobnym wyposażeniem, wszyscy razem
wskoczyliśmy na ponton i popłynęliśmy na rafę. Ja z dzieciakami
obserwowaliśmy z pontonu unoszące się na wodzie plecy i rurki,
których było wkoło sporo – zabawny widok! :) Adrian natomiast
wrócił zakochany w kolorowych rybkach, koralach i całym tym
pięknym, podwodnym świecie. Teraz pewnie bez maski nie wejdzie do
wody!
Nie wiem nawet, jak się nazywała
miejscowość, w pobliżu któej zacumowaliśmy. Wiem tylko, że była
to Zatoka Gołębi i że wioska ograniczała się do plaży, kilku
budek z pamiątkami, paru knajp i wielu punktów, w których można
było wypożyczyć sprzęt do nurkowania albo kajak, żeby popłynąć
sobie kawałek dalej, na tę rafę, którą widzieliśmy.
Poszliśmy więc jeszcze na plażę,
gdzie były kąpiele (ja i Jagienka), zamki (Rysio i Ewa), tańce
(Panda i Jagienka) i zimne napoje (wszyscy oprócz Jagienki). Był
także coco-sorbet, zgadnijcie z kim przy korbie!
...
[Czas na odpowiedź]
...
[Czas na odpowiedź]
Taaaaak, z
naszym Panem Sorbeciarzem z dworca w Pointe-a-Pitre! Stał sobie pod
palmą, ze swoimi różowymi mebelkami i sorbeciarką w kolorach
rasta i kręcił! Nawet nas poznał i zapytał, czy wszystko w
porządku. Kręcenie jednak szło mu dość wolno – na każde dwa
kubeczki sorbetu potrzebował około pół godziny, ale komu to
przeszkadzało na plaży pod palmą! Nikomu oprócz nas, bo zaraz
mieliśmy mieć ponton powrotny na statek, więc po dość długim
czekaniu niestety musieliśmy się pożegnać, wyjaśniając, że
wracamy na „Chopina” („This big boat?”). Ponieważ jednak
Rysiek zrobił straszną rozpacz, że nie dostał swojego loda, Pan
szybko nalał mu troszkę (bo pomimo kręcenia jego sorbet wciąż
był rzadki), nie chciał nawet zapłaty, i pobiegliśmy przez plaże
na pomost, wabiąc kubeczkiem z sorbetem Ryśka, który wrzeszczał
wniebogłosy, żeby już mu dać.
Podobna
awantura z powodu herbatników miała miejsce wieczorem, więc dzień
zakończył się dla Rysia niezbyt miło i przedwcześnie, bo Młody
rycząc wylądował w koi i zasnął ze łzami na policzkach.
Niestety, czasem się tak zdarza, zwłaszcza, kiedy warunki pozwalają
kurduplowi na wcielanie w życie powiedzenia:”Jeśli mama i tata
mówią „nie”, spytaj kogoś innego”. Rysiek bywa teraz
rozpuszczony jak po weekendzie u babci! :) Myśli, że wszystko mu
się należy i przypomniało mu się wymuszanie różnych rzeczy
wrzaskiem, choć i tak już wiele wujków i cioć przestało się nad
nim rozczulać i potrafi go olać albo ochrzanić, jak jest
niegrzeczny. Mimo wszystko trzyma się więc jako tako w granicach
przyzwoitości – np. teraz leży mi na kolanach i mówi: „A ja
Cie tocham też!”.
Dotychczas tylko czytałam z zainteresowaniem, ale teraz zaczynam zazdrościć, szczagólnie tej palmowej plaży
OdpowiedzUsuńMama Macieja, który jak widzę ze zdjęcia z raczkującą Jagienką dziwnie obciął sobie włosy
Faktycznie, Pani syn fryzurę ma teraz dość wyszukaną, ale spokojnie - kiedyś włosy mu odrosną, podobnie jak naszej Jagience :)
OdpowiedzUsuńA propo pływania, to może pomoże ci fakt, że w tak słonej wodzie nie da się utonąć :) Można się co najwyżej wodą zachłysnąć.
OdpowiedzUsuńFilip
Wiem to. Nie pomaga.
Usuń