czwartek, 3 stycznia 2013

A wczoraj Adrian nurkował!

31 XII

Przenieśliśmy się do innej zatoczki przy Gwadelupie i strasznie było gorąco, więc najpierw przez pół dnia leżeliśmy plackiem i nic nam się nie chciało. Potem chłopaki (znaczy moje dwa chłopaki: duży i mały) wskoczyły do wody, pochlapać się przy burcie. Przyznam, że też próbowałam, ale jednak pomimo pięknej pogody strach przed tym, że dno tak daleko i że wieje wiatr (choć mały), paraliżuje mnie w takich sytuacjach na tyle, że nie odczuwam najmniejszej przyjemności z kąpieli w ten sposób. Gdy dno mam w zasięgu, np. przy plaży czy na basenie, potrafię pływać. A tu nie. Niby wiem, że ponton jest blisko i mogę się go w każdej chwili złapać, ale problem polega raczej na tym, żeby go w ogóle puścić... Tymczasem umiejętność swobodnego poruszania się w każdej wodzie wydaje się tu dla wszystkich pozostałych, łącznie z uczniami, naturalna, jak umiejętność jazdy na rowerze. Zawsze myślałam, że to raczej strach przed wodą jest oczywisty, a dobrze pływać i nurkować potrafią zapaleńcy (tak jak nie każdy umie np. się wspinać), ale chyba jednak tak nie jest. 


No ale nieważne: gdy w końcu zachciało nam się ruszyć tyłki z gorącego pokładu, Adrian pożyczył od kolegi płetwy, maskę i rurkę, wzięliśmy ze sobą Kaczkę, Basię, Krzysia i Elę (nasza nowa załogantka, jachtostopowiczka, która dołączyła do nas dzień wcześniej i płynie z nami na Martynikę) z podobnym wyposażeniem, wszyscy razem wskoczyliśmy na ponton i popłynęliśmy na rafę. Ja z dzieciakami obserwowaliśmy z pontonu unoszące się na wodzie plecy i rurki, których było wkoło sporo – zabawny widok! :) Adrian natomiast wrócił zakochany w kolorowych rybkach, koralach i całym tym pięknym, podwodnym świecie. Teraz pewnie bez maski nie wejdzie do wody!
Nie wiem nawet, jak się nazywała miejscowość, w pobliżu któej zacumowaliśmy. Wiem tylko, że była to Zatoka Gołębi i że wioska ograniczała się do plaży, kilku budek z pamiątkami, paru knajp i wielu punktów, w których można było wypożyczyć sprzęt do nurkowania albo kajak, żeby popłynąć sobie kawałek dalej, na tę rafę, którą widzieliśmy. 






Poszliśmy więc jeszcze na plażę, gdzie były kąpiele (ja i Jagienka), zamki (Rysio i Ewa), tańce (Panda i Jagienka) i zimne napoje (wszyscy oprócz Jagienki). Był także coco-sorbet, zgadnijcie z kim przy korbie!
...
[Czas na odpowiedź]

Taaaaak, z naszym Panem Sorbeciarzem z dworca w Pointe-a-Pitre! Stał sobie pod palmą, ze swoimi różowymi mebelkami i sorbeciarką w kolorach rasta i kręcił! Nawet nas poznał i zapytał, czy wszystko w porządku. Kręcenie jednak szło mu dość wolno – na każde dwa kubeczki sorbetu potrzebował około pół godziny, ale komu to przeszkadzało na plaży pod palmą! Nikomu oprócz nas, bo zaraz mieliśmy mieć ponton powrotny na statek, więc po dość długim czekaniu niestety musieliśmy się pożegnać, wyjaśniając, że wracamy na „Chopina” („This big boat?”). Ponieważ jednak Rysiek zrobił straszną rozpacz, że nie dostał swojego loda, Pan szybko nalał mu troszkę (bo pomimo kręcenia jego sorbet wciąż był rzadki), nie chciał nawet zapłaty, i pobiegliśmy przez plaże na pomost, wabiąc kubeczkiem z sorbetem Ryśka, który wrzeszczał wniebogłosy, żeby już mu dać.
Podobna awantura z powodu herbatników miała miejsce wieczorem, więc dzień zakończył się dla Rysia niezbyt miło i przedwcześnie, bo Młody rycząc wylądował w koi i zasnął ze łzami na policzkach. Niestety, czasem się tak zdarza, zwłaszcza, kiedy warunki pozwalają kurduplowi na wcielanie w życie powiedzenia:”Jeśli mama i tata mówią „nie”, spytaj kogoś innego”. Rysiek bywa teraz rozpuszczony jak po weekendzie u babci! :) Myśli, że wszystko mu się należy i przypomniało mu się wymuszanie różnych rzeczy wrzaskiem, choć i tak już wiele wujków i cioć przestało się nad nim rozczulać i potrafi go olać albo ochrzanić, jak jest niegrzeczny. Mimo wszystko trzyma się więc jako tako w granicach przyzwoitości – np. teraz leży mi na kolanach i mówi: „A ja Cie tocham też!”.










4 komentarze:

  1. Dotychczas tylko czytałam z zainteresowaniem, ale teraz zaczynam zazdrościć, szczagólnie tej palmowej plaży
    Mama Macieja, który jak widzę ze zdjęcia z raczkującą Jagienką dziwnie obciął sobie włosy

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, Pani syn fryzurę ma teraz dość wyszukaną, ale spokojnie - kiedyś włosy mu odrosną, podobnie jak naszej Jagience :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A propo pływania, to może pomoże ci fakt, że w tak słonej wodzie nie da się utonąć :) Można się co najwyżej wodą zachłysnąć.
    Filip

    OdpowiedzUsuń