Przywieźliśmy ze sobą na "Chopina" SZCZOTKĘ do mycia butelek. Niby nic - zwykła SZCZOTKA do butelek, tyle że z gąbeczką na końcu, żeby lepiej doczyścić dno i ze sprytnie ukrytą w rączce małą szczoteczką do smoczka. Taka SZCZOTKA fajnie się sprawdza do butelek dziecięcych, ale na rejsie okazało się, że nie tylko. Mianowicie zostawiwszy swoją SZCZOTKĘ w kambuzie (żeby nie nosić jej za każdym razem z kabiny) często spotykałam ją odpoczywającą w zlewie lub okolicach po ciężkiej pracy wykonanej nie dla mnie. Podejrzewam, że do szklanek też jest bardzo wygodna. W sumie wolałabym mieć ją czystą i używać tylko do kurduplowych butli, ale, pomyślałam, co tam, nic się nie stanie, jak się raz czy drugi komuś przyda. Tylko, że jak się przydała po raz trzeci, a potem trzydziesty, zaczęła wyglądać trochę gorzej. No ale co, przecież nie będę latać za kambuźnikami i każdemu mówić, żeby nie ruszał SZCZOTKI. Markowi też nie powiem, bo ma na głowie nieco istotniejsze sprawy niż patrzenie, czym oni tam zmywają i pilnowanie, czy aby nie moją SZCZOTKĄ. Ale to co - na banderze? No bez przesady, tam to się mówi o kruszonce, braku mleka, znalezionych szelkach, ewentualnie zeżartych jogurtach (no żeby dziecku jogurt z lodówki.... to prawie jak od ust odjąć! A potem jogurty znalazły się w chłodni...), a nie o prywatnych SZCZOTKACH. Nie będę z siebie robić jakiegoś szczotkowego bufona i rozdmuchiwać sprawy SZCZOTKI tak na forum. Jakoś przełknę.
Przełknęłam. Szkoła pojechała, więc teraz mogę to z siebie wyrzucić. Jeśli ktoś z uczniów to czyta (Dominika się odgrażała :)), to wiedzcie: To była moja SZCZOTKA!!!
;)
Przyjechała nowa załoga i dawaj do mojej SZCZOTY! No teraz marudzić o SZCZOTCE, to by już w ogóle było przegięcie... ale można ją UKRYĆ. Któregoś razu po myciu schowałam więc SZCZOTKĘ, porzuconą zresztą w zlewie, mokrą i zziębniętą, do pobliskiej szafki z naczyniami zazwyczaj nieużywanymi. Znaleźli - następnego dnia znów spotkałam ją w zlewie. Tym razem ukryłam więc SZCZOTKĘ na suszarce do talerzy - miejsce niby widoczne, ale jak się SZCZOTKĘ wsunie nieco głębiej, to słabo widać. Znaleźli. Wybrałam więc drugą suszarkę, powieszoną wyżej - SZCZOTKA mieszka tam już dwa dni - albo nie znaleźli albo grzecznie odkładają na miejsce. Sukces? :)
PS.: Spotkaliście kiedyś tekst - nie licząc instrukcji obsługi szczotek, które zapewne namiętnie czytujecie - zawierający tyle powtórzeń słowa "SZCZOTKA"? :) Mam powody do dumy :)
Dzięki, Oluń za piękny początek dnia.Poranna lektura -zwłaszcza przezabawnej historyjki o szczotce oraz mrożącej krew w żyłach bajki o kociołku z wrzącą już wodą na zupę z Grandiego nastroiły mnie nader pozytywnie na resztę dnia. dobrze,że Jagna czuje się już lepiej. Buziaki dla wszystkich!
OdpowiedzUsuńTo naprawdę cudowne, że Jagnie miewa się już znacznie lepiej! :) Uff!
OdpowiedzUsuńA jeśli nowi załoganci czytają Twojego bloga to właśnie wyjaśniłaś im gdzie teraz przebywa SZCZOTKA ;)
Uściski z zimnej i wciąż bardziej śnieżnej Ojczyzny.
Oluń, napisz koniecznie co się aktualnie dzieje z tą SZCZOTKĄ!
OdpowiedzUsuńSzczotka na razie leży tam, gdzie ją zostawiłam, czyli albo nie mogą znaleźć albo odkładają na miejsce albo załapali, żeby nei ruszać. Albo im Marek powiedziął, bo czytuje bloga :)
UsuńHej Owco! Wczoraj utonelam w Twoim blogu przez co az dzieci zaniedbalam moje;). Cudna wyprawa, po cichu zazdroszcze odwagi;) Pozdrawiam Kierownica!
OdpowiedzUsuńDzięki, Kiero, i przeproś ode mnie dzieciaki! :)
Usuń