środa, 16 stycznia 2013

Szczotka

Przywieźliśmy ze sobą na "Chopina" SZCZOTKĘ do mycia butelek. Niby nic - zwykła SZCZOTKA do butelek, tyle że z gąbeczką na końcu, żeby lepiej doczyścić dno i ze sprytnie ukrytą w rączce małą szczoteczką do smoczka. Taka SZCZOTKA fajnie się sprawdza do butelek dziecięcych, ale na rejsie okazało się, że nie tylko. Mianowicie zostawiwszy swoją SZCZOTKĘ w kambuzie (żeby nie nosić jej za każdym razem z kabiny) często spotykałam ją odpoczywającą w zlewie lub okolicach po ciężkiej pracy wykonanej nie dla mnie. Podejrzewam, że do szklanek też jest bardzo wygodna. W sumie wolałabym mieć ją czystą i używać tylko do kurduplowych butli, ale, pomyślałam, co tam, nic się nie stanie, jak się raz czy drugi komuś przyda. Tylko, że jak się przydała po raz trzeci, a potem trzydziesty, zaczęła wyglądać trochę gorzej. No ale co, przecież nie będę latać za kambuźnikami i każdemu mówić, żeby nie ruszał SZCZOTKI. Markowi też nie powiem, bo ma na głowie nieco istotniejsze sprawy niż patrzenie, czym oni tam zmywają i pilnowanie, czy aby nie moją SZCZOTKĄ. Ale to co - na banderze? No bez przesady, tam to się mówi o kruszonce, braku mleka, znalezionych szelkach, ewentualnie zeżartych jogurtach (no żeby dziecku jogurt z lodówki.... to prawie jak od ust odjąć! A potem jogurty znalazły się w chłodni...), a nie o prywatnych SZCZOTKACH. Nie będę z siebie robić jakiegoś szczotkowego bufona i rozdmuchiwać sprawy SZCZOTKI tak na forum. Jakoś przełknę.
Przełknęłam. Szkoła pojechała, więc teraz mogę to z siebie wyrzucić. Jeśli ktoś z uczniów to czyta (Dominika się odgrażała :)), to wiedzcie: To była moja SZCZOTKA!!!
;)
Przyjechała nowa załoga i dawaj do mojej SZCZOTY! No teraz marudzić o SZCZOTCE, to by już w ogóle było przegięcie... ale można ją UKRYĆ. Któregoś razu po myciu schowałam więc SZCZOTKĘ, porzuconą zresztą w zlewie, mokrą i zziębniętą, do pobliskiej szafki z naczyniami zazwyczaj nieużywanymi. Znaleźli - następnego dnia znów spotkałam ją w zlewie. Tym razem ukryłam więc SZCZOTKĘ na suszarce do talerzy - miejsce niby widoczne, ale jak się SZCZOTKĘ wsunie nieco głębiej, to słabo widać. Znaleźli. Wybrałam więc drugą suszarkę, powieszoną wyżej - SZCZOTKA mieszka tam już dwa dni - albo nie znaleźli albo grzecznie odkładają na miejsce. Sukces? :)



PS.: Spotkaliście kiedyś tekst - nie licząc instrukcji obsługi szczotek, które zapewne namiętnie czytujecie - zawierający tyle powtórzeń słowa "SZCZOTKA"? :) Mam powody do dumy :)

6 komentarzy:

  1. Dzięki, Oluń za piękny początek dnia.Poranna lektura -zwłaszcza przezabawnej historyjki o szczotce oraz mrożącej krew w żyłach bajki o kociołku z wrzącą już wodą na zupę z Grandiego nastroiły mnie nader pozytywnie na resztę dnia. dobrze,że Jagna czuje się już lepiej. Buziaki dla wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  2. To naprawdę cudowne, że Jagnie miewa się już znacznie lepiej! :) Uff!
    A jeśli nowi załoganci czytają Twojego bloga to właśnie wyjaśniłaś im gdzie teraz przebywa SZCZOTKA ;)
    Uściski z zimnej i wciąż bardziej śnieżnej Ojczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oluń, napisz koniecznie co się aktualnie dzieje z tą SZCZOTKĄ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczotka na razie leży tam, gdzie ją zostawiłam, czyli albo nie mogą znaleźć albo odkładają na miejsce albo załapali, żeby nei ruszać. Albo im Marek powiedziął, bo czytuje bloga :)

      Usuń
  4. Hej Owco! Wczoraj utonelam w Twoim blogu przez co az dzieci zaniedbalam moje;). Cudna wyprawa, po cichu zazdroszcze odwagi;) Pozdrawiam Kierownica!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kiero, i przeproś ode mnie dzieciaki! :)

      Usuń