wtorek, 29 stycznia 2013

Lotnisko, że łeb urywa!

To zdjęcie sprzedamy Annie Gedes

 Grande jest wielki! Nie dlatego, że często wali głową w sufit przy zejściówce, tylko dlatego, że "zrobił" nam internet na statku, więc piszę do Was z mostka Chopina, stojącego przy Gordon Virgin, czy jakoś tak - jednej z Brytyjskich Wysp Dziewiczych. Jesteśmy tu od dzisiejszego poranka, bo wcześniej aż dwa dni zabawiliśmy na St. Maarten. Nam się te dwa dni akurat przydały, bo jednego z nich zrobiliśmy sobie świetną wycieczkę na słynne tamtejsze lotnisko, gdzie samoloty lądują prawie na plaży (ale o tym zaraz), a drugiego - poszliśmy na zakupy, bo ze względu na strefę bezcłową wszystko (oprócz jedzenia w knajpach) jest tam sporo tańsze: od pamiątek, przez perfumy i ubrania, po elektronikę. My rzuciliśmy się na ten ostatni dział i po cenach naprawdę dużo lepszych niż w Polsce zakupiliśmy tablet dla Adriana, słuchawki dla mnie (wreszcie je mam! jest cudnie! :)) i dysk zewnętrzny. Plus hawajskie pamiątkowe stroje, które widzicie na poniższych zdjęciach - szpanik, co? :) Nie wiem zupełnie, jak to działa z tymi strefami bezcłowymi, dlaczego gdzieś takie są, a gdzieś indziej - nie, ale podoba mi się to :)









Warto napisać jeszcze o lotnisku - jest ono chyba największą atrakcją turystyczną wyspy, bo wystarczy taksówkarzowi powiedzieć, że chce się dotrzeć na TO lotnisko i on już wie, na które z dwóch ma jechać. Ja usłyszałam o tym od brata jeszcze przed rejsem i myślałam, że nie będziemy na tej wyspie, a tu proszę: niespodzianka! Pojechaliśmy tam dziesięcioosobową ekipą (w tym Rysiek i Jagienka), wyposażeni w ręcznik i kocyk do osłonięcia dzieciaków przed odrzucanym z dużą siłą piaskiem. Przydały się. Samoloty startujące stają kilkadziesiąt metrów od siatki, za którą jest wąska ulica, a zaraz potem plaża i ocean. Wystarczy stanąć za samolotem na plaży, żeby poczuć silny podmuch ciepłego powietrza  (niektórych strącało do wody!) i latający piasek wbijający się w skórę. Ja się bałam, wolałam siedzieć z dzieciakami nieco z boku i patrzeć na tych, którzy dają się tam sponiewierać :) Przy okazji latały niepilnowane rzeczy, więc po jednym ze startów Adrian kręcił się po plaży i  szukał właścicieli zebranych skarbów. Panda z kolei próbowała raz uciekać do wody, jak ją zdmuchiwało, ale fale są tam tak wielkie, że w pewnym momencie musiała wybrać, czy chce mieć na głowie łamiącą się falę wyższą od siebie, czy wirujący piasek. Ciekawie :) Świetne wrażenie robią też samoloty przylatujące znad morza i lądujące tuż za siatką. Zobaczcie zresztą sami:





A dzisiaj siedzimy na statku, bo Adrian ma sporo pracy, ja choruję (zapalenie gardła czy coś takiego grasuje po statku i chyba dopóki wszyscy nie odchorują, to sobie nie pójdzie), a pobliska wyspa - taka sobie. Wieczorem przestawiamy się na inną, jutro pewnie połazimy po jakimś lądzie. A za dwa tygodnie będziemy już w domu! :)

5 komentarzy:

  1. fajnie,że byliście na tym lotnisku. Super zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też choroba dopadła :( Czosnek, cebula i cytryna poszły w ruch. Mówisz, że za 2 tyg. w domu ? No dobra poczekamy. Albo nie, może zrobimy niespodziankę. Oj już bym chciała :) Zdjęcia cudne, a miejsce niesamowite !

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne zdjęcie Jagienki! :D
    Zdjęcia z lotniska robią wrażenie, a tym bardziej, że ja też widziałam filmiki z tego lotniska i niesamowicie jest zobaczyć je "na żywo" na Waszych zdjęciach!
    W Polsce odwilż, także za 2 tygodnie może już nie będzie śniegu jak wrócicie ;)
    Uściski wieczorową porą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajowe widoki :)
    Do nas dziś przyszła wiosna!

    OdpowiedzUsuń
  5. YYYsiu! Powiedział Tomek, gdy zobaczył śpiącą Jagienkę - to chyba znaczy, ze dzieci niezle Wam wyrosły na tym wyjezdzie! Buziaki ślemy i juz robimy koreczki na powitalna imprezke ;) tęskni nam sie bardzo!!!

    OdpowiedzUsuń