środa, 7 listopada 2012

Nowy bosman!

A tymczasem przenieśliśmy się na statek i to nie inaczej, jak drogą morską!

Mieszkamy w kabinie znanej nam z poprzednich przygód z „Chopinem”, tuż przy mesie oficerskiej, dzięki czemu jesteśmy w centrum ruchu załogi zawodowo-szkieletowej, bo blisko stąd do salonu kapitańskiego i zejściówki rufowej. Dzieciaki więc co pięć sekund są zaczepiane przez kogoś, kto tędy przechodzi, a Rysiek już sam mówi „cześć” do napotkanych osób. Buba czyta z nami książeczki po drodze na rufę, Kaczka po obiedzie jeździ maluchem i koparką po stole, ktoś tam jeszcze prowadza zwierzątka do krasnala-weterynarza... Ale najpiękniejszy obrazek zobaczyłam wczoraj wieczorem, wracając z zabaw integracyjnych w klasie do swojej kabiny. Spodziewałam się zastać tam swojego syna (córka byłą ze mną w chuście) podczas przygotowań do kąpieli albo jakiejś „tradycyjnej” zabawy, a tu już w połowie korytarza usłyszałam wesołe śmiechy dobiegające z mesy oficerskiej. I wkrótce moim oczom okazał się taki oto widok:


na podłodze siedziało kilku dorosłych facetów i dziewczyn oraz jeden mały chłopiec, wszyscy skupieni wokół plastikowej skrzynki narzędziowej i zabawkowej wiertarki na baterie firmy Bosch. Wiertarka ma opcję wkręcania i wykręcania i dwa poziomy prędkości. Aktualnie trwała wymiana końcówek, żeby można było skręcić śrubą dwie deski. Na pytanie, co to takiego, odpowiedzi udzielił dumny z siebie jak paw bosman – Karol: „Kupiłem mu prezent!” :D Bosman więc szkoli już sobie następcę, który dzisiaj od rana zaraz po otwarciu oczu rozglądał się za swoimi narzędziami. Nauk z największą gorliwością udziela mu również Trzeci Oficer, Buba. Jagienka w tym czasie w bólach i płaczu uczy się pić z butelki, żeby w razie potrzeby można było jej podać elektrolity czy probiotyk w większej ilości niż łyżeczkowa. Na razie nie idzie jej to w ogóle, ale nauki będą intensywne, bo bez tej umiejętności na ocean jej nie weźmiemy. Ale dopiero dziś wieczorem wychodzimy z Lizbony, po drodze marokański Tanger, Kanary i Wyspy Zielonego Przylądka, więc mamy jeszcze jakiś tydzień... 

Safety first - Jagienka już w szelkach i na sznurku, Rysiek w trakcie dopasowywania rozmiaru :)


7 komentarzy:

  1. aż strach pomyśleć jako kto skończy Jagienka zanim dopłyniemy na te Karaiby. na pewno będzie to bardziej ambitna funkcja niż proponowana polerka podłogowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka Jagienka szczęśliwa!!! a Ryś na baczność stoi, hehe. Zrobiliśmy sobie fotoksiążkę i Tomek ciągle mówi "Yiś" i "Gienka" :D
    Buziaki dla Was! Dobrze Was widzieć takich uśmiechniętych na tych zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
  3. KOSMOS!!! :D
    Pozdrawiamy z ohydnie szarej Warszaffffy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, ze Jagna awansowała z Ali na Gienkę:P Nam w przejsciu na butle pomogły kauczkowe smoczki, na pewno sa na wyposażeniu :) Buziaki dla dzielnych małych podróżników:D Czarna

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak szalików na szyjach, Rysiek bez czapki, słowem ALE WAM CIEPŁO;)! Fotki super! Chciałoby się powiedzieć wię-cej, wię-cej:) A o Jagnię się nie martw, w końcu załapie o co kaman z butlą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jagienka na każdym zdjęciu wygląda jakby trafiła na swoje miejsce na Ziemi :D Buziaki od cioci Gosi :*

    OdpowiedzUsuń