Miało być o pasji
Adriana (chwilowej, jak się okazało) i scenicznych podbojach
Ryszarda. A zatem: pisząc z przymrużeniem oka o szydełkowaniu na
topie grotmasztu dużo się nie pomyliłam, bo wprawdzie Adrian na
żaglowcu nie szydełkuje, ale robi to Gosia :) W tej chwili jest na
etapie kamizelki dla mamy i potrzebne jej były guziczki. Wpadli więc
z Adrianem na pomysł, że ponieważ w czeluściach maszynowni
„Chopina” jest tokarka, to można by takie guziczki wytoczyć z
drewnianego klocka. Jak pomyśleli tak zrobili. Adrian podpalił się
na ten pomysł niezwykle czy raczej: jak zwykle, kiedy jest okazja
pobawić się nowym dużym, niebezpiecznym, hałaśliwym i
skomplikowanym urządzeniem. I przepadł. Leniwy wieczór na statku
trwał i trwał, a Adrian „toczył, toczył swój guzik uroczy”...
bo to trzeba najpierw wałek, potem równy plasterek, a na końcu
żłobienie nie za głęboko ani nie za płytko i równo, a nie
krzywo i ładnie, a nie brzydko. Toczył, toczył aż utoczył. Sztuk
sześć. Śliczne i równiutkie :). „Tak upłynął wieczór i
poranek, Dzień pierwszy”.
A tymczasem dwa piętra wyżej na mostku nawigacyjnym Little Richie rozpoczynał karierę bluesmana. Z harmonijką w ustach i przy akompaniamencie gitarki Jędrzeja-Telewizora zwanego tu z hiszpańska Hędrzehem wznosił się na artystyczne wyżyny. Było i wysoko i nisko, legato i staccato, zdarzały się nawet glissanda! Ale najważniejsze były te EMOCJE! Początkowo spokojnie i nieśmiało, choć od razu w rytmie, a potem stopniowo robiło się coraz goręcej! Wkrótce już mały artysta skakał i kręcił się, piszczał i tańczył pomiędzy swoimi solówkami (został przez Hędrzeha poinstruowany, że solówka to „dużo dźwięków bez sensu”), a gdy już nie mógł wytrzymać, odkładał harmonijkę, klaskał i wrzeszczał: „Brawo, brawooooooo!!!” :) A wszystko to w iście artystycznej scenerii: gwieździsta noc, pokład lekko oświetlony, a wokoło, czyli przy sterze, na nadbudówce, na ławeczce i na całym mostku – wierni słuchacze, świadkowie narodzin legendy. Szczęścia dopełniał chrapliwy, CZARRRRNY głos Jagny, wtrącającej raz na utwór znaczące wycia do księżyca.
A tymczasem dwa piętra wyżej na mostku nawigacyjnym Little Richie rozpoczynał karierę bluesmana. Z harmonijką w ustach i przy akompaniamencie gitarki Jędrzeja-Telewizora zwanego tu z hiszpańska Hędrzehem wznosił się na artystyczne wyżyny. Było i wysoko i nisko, legato i staccato, zdarzały się nawet glissanda! Ale najważniejsze były te EMOCJE! Początkowo spokojnie i nieśmiało, choć od razu w rytmie, a potem stopniowo robiło się coraz goręcej! Wkrótce już mały artysta skakał i kręcił się, piszczał i tańczył pomiędzy swoimi solówkami (został przez Hędrzeha poinstruowany, że solówka to „dużo dźwięków bez sensu”), a gdy już nie mógł wytrzymać, odkładał harmonijkę, klaskał i wrzeszczał: „Brawo, brawooooooo!!!” :) A wszystko to w iście artystycznej scenerii: gwieździsta noc, pokład lekko oświetlony, a wokoło, czyli przy sterze, na nadbudówce, na ławeczce i na całym mostku – wierni słuchacze, świadkowie narodzin legendy. Szczęścia dopełniał chrapliwy, CZARRRRNY głos Jagny, wtrącającej raz na utwór znaczące wycia do księżyca.
Zdjęcie wprawdzie nie z harmonijką tylko z ananasem, ale zawsze coś :) Ale z harmonijką zdobędę od Kaczki! |
no, właśnie doskonale widać tę pasję Rysiaka na zdjęciu u Kaczki, a Twój opis, Oluń,świetnie je uzupełnia.
OdpowiedzUsuńO Matko i Córko! (jak mawia moja koleżanka Asia) Pięknie piszesz,Oluń o pasjach swoich chłopaków i chociaż o własnych nie piszesz wyraźnie, to i tak wiemy- to jest znajdowanie radości życia we wszystkim, co cię spotyka( prawda,Agnieszko?) Można się tego uczyć od Ciebie. Buziaki:)
OdpowiedzUsuńHehe ten opis toczenia guzików pasował tylko do Adriana xD
OdpowiedzUsuń